top of page

Zwoje mózgowe #2

  • Rafał Zbrzeski
  • 7 lut 2022
  • 3 minut(y) czytania

Muzycy związani z bydgoskim klubem Mózg co jakiś czas raczą słuchaczy efektami współpracy z tuzami światowej sceny muzyki kreatywnej. Nieco ponad rok temu pisałem o wspólnym wydawnictwie Roscoe Mitchella, Jerzego Mazzola oraz Sławka i Qby Janickich zatytułowanym Four Sure. Nadeszła pora by przysłuchać się kolejnym dwóm płytom, których rejestrację dzieli zaledwie półtorej roku, ale nowszy z albumów ukazał się stosunkow niedawno - w grudniu 2021 roku.


Mózg Injectors feat. Toshinori Kondo - Nemō Dōmo Arigatō

/Muzyka z Mózgu, 2021/


Zmarły w 2020 roku japoński trębacz Toshinori Kondo należał do artystów, którzy z brzmieniem swojego instrumentu znakomicie odnajdują się w rozmaitych kontekstach muzycznych. Równie blisko było mu do radykalnych, freejazzowych improwizatorów co do twórców muzyki elektronicznej. Sam także ochoczo sięgał po efekty modulujące sound trąbki, czyniąc z owych zabiegów coś na kształt znaku firmowego.


Na bydgoskiej scenie Japończyk pojawił się 7 grudnia 2016 roku w towarzystwie zespołu Mózg Injectors, w skład którego weszli: Sławek Janicki, Artur Maćkowiak, Łukasz Jędrzejczak, Mikołaj Zieliński oraz Qba Janicki. Taki zestaw muzyków pozwala spodziewać się solidnej porcji serwowanego ze sceny transu, ale należy zachować czujność. Wszak w dalszym ciągu mamy do czynienia z otwartymi formami w rękach zagorzałych improwizatorów, więc dopóki ostatnia nuta nie wybrzmi - wszystko jest możliwe.


Podczas koncertu, który został wydany pod tytułem Nemō Dōmo Arigatō artyści wybrali poruszani się spokojnymi, choć niekoniecznie najprostszymi ścieżkami biegnącymi w ślad za charakterystycznym stylem gościa i gwiazdy wieczoru w jednej osobie. Można tu doszukiwać się nawiązań do elektrycznego okresu twórczości Milesa Davisa, nu-jazzu, słychać też echa dokonań krautrockowców. O ile inspiracje wydają się oczywiste, to w wydaniu artystów występujących tamtego wieczoru w Mózgu, przełożone na ich własny język tworzą szalenie interesującą, lekko otumaniającą zmysły miksturę pogłosów, przesterów i wspólnotowego przeżywania muzycznego transu. Obcowanie z dźwiękami zawartymi na Nemō Dōmo Arigatō może i nie odkrywa przed słuchaczem nieznanych wcześniej dźwiękowych krain, ale należy do doświadczeń inspirujących i po prostu - przyjemnych.



Mózg Injectors feat. Fred Frith - Sylvan Trail

/Muzyka z Mózgu, 2019/


Podobnie sytuacja wygląda w przypadku materiału zarejestrowanego pod koniec czerwca 2018 roku przez Mózg Injectors z udziałem innego luminarza muzyki kreatywnej - brytyjskiego multiinstrumentalisty Freda Fritha. Lista dokonań urodzonego w Anglii muzyka jest tak długa, że trudno spamiętać je wszystkie. Wystarczy wspomnieć, że współtworzył składy tak ważnych a zarazem nieszablonowych grup jak: Henry Cow, Art Bears, Massacre, Naked City i Skeleton Crew, a jego pełna dyskografia obejmuje ponad 400 pozycji.


Na Sylvan Trail, podobnie jak na Nemō Dōmo Arigatō mamy do czynienia z muzyką opartą na kolektywnie generowanym transie, jednak o ile na albumie z udziałem Toshinori Kondo ów trans został ubrany w formę stosunkowo krótkich utworów, w których napięcie budowane jest na przestrzeni zaledwie kilku minut i dość łatwo wychwycić momenty kulminacji i zmian, to w przypadku płyty z udziałem Freda Fritha rzecz ma się zgoła odmiennie.


Muzyka Fritha i Mózg Injectors ma naturę szerokiej, nieuregulowanej rzeki, która gdzieś w dolnym biegu leniwie toczy wody korytem tak rozległym, że z brzegu trudno dostrzec przeciwny. Owszem można wychwycić detale, pojedyncze załamania sunącej tafli, czy zawirowania i anomalia powstające w konkretnych miejscach, czasem pojawiające się nawet całymi seriami. Nie sposób jednak ogarnąć ogromu całości. Przy tym nurt choć z pozoru spokojny a nawet leniwy - bywa kapryśny. Gdy idzie o tak potężny żywioł niepotrzebna mu gwałtowność. Siła tej rzeki dźwięków tkwi zupełnie gdzie indziej - właśnie w owym pewnym siebie, nieco pozornym spokoju pozwalającym z wolna toczyć naprzód bezmiar skrywający podszytą niepokojem tajemnicę. Słuchając Sylvan Trail zdecydowanie można poczuć ten sam dreszcz, który towarzyszy wpartywaniu się w toń rzecznego rozlewiska.

Коментарі


Post: Blog2_Post

©2019 by Dzikie Nuty 2.0. Proudly created with Wix.com

bottom of page