top of page
  • Rafał Zbrzeski

Wrogowie kosmicznej ciszy

Zaktualizowano: 9 cze 2020

Czas sprzyja słuchaniu płyt, a wzmożone słuchanie sprzyja wychodzeniu poza gatunki i nisze eksplorowane na co dzień. Po rekomendacji otrzymanej od osoby, w której gust muzyczny ufam bez zastrzeżeń, sięgnąłem więc po płytę rockową. Tak się złożyło, że to kolejny z tegorocznych albumów, które dotykają tematyki kosmicznej, a ta - nie wiedzieć czemu - w ostatnim czasie wyjątkowo przypadła do gustu różnorakim artystom. Może powinienem założyć na blogu osobną kategorię wpisów pod hasłem „cosmic”? Do rozważenia.


Enemigos Del Silencio - Lost in Space

/Gusstaff, 2020/


Na pierwszy rzut oka Enemigos Del Silencio to klasyczny rockowy kwartet - dwie gitary, bas i perkusja. W kwestii doboru instrumentów zaskoczeń kompletnie brak, żadnego gościnnego udziału saksofonisty, harmonijkarza, DJ’a, nic z tych rzeczy. Panowie postanowili radzić sobie własnymi siłami. (ok. jest na albumie jeden gościnny występ wokalny).


Muzyka rockowa ma to do siebie, że zasadniczo bardzo trudno w jej obrębie wymyślić coś nowego. Ale czy wysilona, wydumana oryginalność jest atutem? Sądzę, że nie i członkowie szczecińskiej formacji zdają się to zdanie podzielać. Na Lost in Space nie starają się wynajdować koła na nowo, przecież skoro wymyślono już tak wiele dobrego, wystarczy z tego umiejętnie skorzystać. Tym sposobem, kreatywnie łącząc rozmaite nurty z przeszłości, Enemigos Del Silencio dostarczyli nam wielce ekscytującego debiutu. Przestrzenne, psychodeliczne brzmienie, miłe dla ucha przestery, urozmaicone ale spójne brzmienie całości (z wycieczkami w kierunku muzyki elektronicznej czy rapu) - wystarczyły by krążek zyskał aurę świeżości. Czuć tu posmak psychodelii i space-rocka, czuć też że zespół trzyma rękę na pulsie tego co wydarzyło się w świecie muzyki nieco później. Kapitalnym pomysłem (i smaczkiem dla fanów kina s-f) jest wykorzystanie kultowego monologu Roya Batty’ego z Łowcy androidów, który znalazł się w utworze - jakże by inaczej - Tears in Rain. Małym mankamentem jest natomiast brzmienie utwory tytułowego. W przeciwieństwie do reszty został zarejestrowany podczas koncertu, co niekoniecznie przysłużyło się wyeksponowaniu atutów zespołu. Chętnie usłyszałbym Lost in Space w porządnie nagranej wersji studyjnej.


Wbrew tytułowi płyty panowie z Enemigos Del Silencio wcale nie wydają się zagubieni. Przeciwnie - doskonale wiedzą co i jak chcą grać, i zgrabnie poruszają się po swoim układzie planetarnym. Dawno nie słyszałem tak dobrego rockowego debiutu.

47 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Post: Blog2_Post
bottom of page