top of page
  • Rafał Zbrzeski

Gra w deblu mieszanym

Zaktualizowano: 9 cze 2020

Dziś o dwóch płytach nagranych w dwuosobowych żeńsko-męskich składach. Pod względem stylistycznym albumy duetów LowBow i Kaja Draksler & Terrie Ex dzieli bardzo wiele. Łączą je: organiczna interakcja zachodząca pomiędzy muzycznymi partnerami, kojące oddziaływanie na zmysły odbiorcy i dość luźne związki z szeroko rozumianym jazzem.


LowBow - Murmurs

/Eastrings, 2019/

Muzyka Duetu LowBow jest wynikiem spotkania jazzowego kontrabasisty Macieja Sadowskiego (o płycie Maciej Sadowski Kwadrat pisałem nie tak dawno temu) i klasycznie wykształconej wiolonczelistki Małgorzaty Znarowskiej. Zetknięcie jazzowo-męskiego yang i klasyczno-żeńskiego yin nastąpiło na gruncie pastelowego przestrzennego ambientu, który mocniej zdaje się nawiązywać do wzorców klasycznych niż improwizowanych. W czterech kompozycjach przestrzeń poszerzyć pomógł, kryjący się pod pseudonimem Glowworm, producent Kevin Scott Davis. Z kolei w utworze finałowym słyszymy grę kilku zaprzyjaźnionych artystów. Muszę w tym miejscu przyznać, że pełnia brzmienia zafundowane przez Sadowskiego i Znarowską jest tak sugestywna, że dopiero przy którymś z rzędu przesłuchaniu dotarło do mnie, że pod koniec czasu trwania płyty słyszę dodatkowe instrumenty.


Właśnie - „przy którymś z rzędu przesłuchaniu” - bo Murmurs to album od którego nie potrafię i nie chcę się uwolnić. Muzyka LowBow niesie w sobie spokój, wycisza, w wielu momentach wciąga bez reszty. Jest wysmakowana i dopracowana, ale nie przeintelektualizowana, a rzadko spotykane zestawienie kontrabasu i wiolonczeli nadaje jej dodatkowego wymiaru oryginalności.




Kaja Draksler & Terrie Ex - The Swim

/Terp, 2020/

W przypadku tej pary spotkały się ze sobą: od lat rozkochany w eksperymentach punkowy żywioł oraz wyrastająca z tradycji jazzowej improwizacja, zorientowana na otwartość i poszukiwania. W kontekście artystycznych korzeni duetu, dźwięki, które znalazły się na The Swim wypadają zaskakująco spokojnie.


Jednak czy w przypadku zetknięcia dwóch tak kreatywnych osób jak Kaja Draksler i Terrie Ex można w ogóle czynić jakieś założenia? Chyba po prostu należy poddać się prądowi, którego kierunek na bieżąco wyznaczają improwizatorzy. Pianistka i gitarzysta robią to delikatnie, nie atakują słuchacza skokami dynamicznymi i nagłymi załamaniami narracji – charakterystycznymi przecież dla wielu improwizatorskich przedsięwzięć. To raczej muzyka, która pomimo spontanicznej formy, gdzieś w drugim planie ma zakodowaną filozofię minimalistów. Delikatne szumy i niewielkie sprzężenia wydobywane z gitary, fortepianowe plamy i pasaże (mniej lub bardziej melodyjne) i wszystkie dodatkowe odgłosy splatają się w falujący dźwiękowy krajobraz. Ten swobodny pejzaż, choć jest to dla mnie małym zaskoczeniem, naprawdę działa odprężająco.



41 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Post: Blog2_Post
bottom of page