top of page
  • Rafał Zbrzeski

Flota Zjednoczonych Sił rusza do tańca

Zaktualizowano: 9 cze 2020

Tegoroczny karnawał dobiega końca. Pora rozejrzeć się za repertuarem imprezowym. A któż do tańca zagra lepiej niż jazzowy big-band? Choć akurat bohaterowie tego wpisu, chyba po raz pierwszy grają tak, że przy ich muzyce można pląsać, to wydając album EthioBraz pod koniec grudnia ubiegłego roku, na pewno myślami byli już przy karnawałowych potańcówkach 2020.


Large Unit Fendika - EthioBraz

/PNL Records, 2019/


Norweski perkusista Paal Nilssen-Love od dawna wyróżnia się hiperaktywnośćą jeśli chodzi o działania artystyczne. Przejawem jego niespożytych sił jest mnogość projektów, w które jest zaangażowany oraz niezliczona ilość płyt, które powstają z jego udziałem. Large Unit to bodaj największy zespół któremu przewodzi i w ramach którego realizuje swoje pomysły. Oczywiście także i w tej formacji bazą twórczości Norwega pozostaje free jazz.


Jeszcze przed powstaniem orkiestry Paal Nilssen-Love odkrył i zaczął zgłębiać tradycyjną muzykę z Etiopii i Brazylii. Fascynacje te znalazły też w końcu odbicie w twórczości założonego w 2013 roku big-bandu. Album EthioBraz jest jednak pierwszym krążkiem, na którym jednocześnie słyszymy muzyków z Europy, Afryki i Ameryki Południowej. Nagrań dokonano podczas Molde Jazz Festival w 2018 roku. Na scenie stanęły obok siebie dwie formacje - legenda etiopskiej sceny tradycyjnej muzyki tanecznej, zespół Fendika i orkiestra Large Unit wspomagana, nie po raz pierwszy, przez muzyków z Brazylii. Łącznie dwudziestu dwóch instrumentalistów, wokalistów i tancerzy. W składzie znalazł się także Terrie Ex - gitarzysta zespołu The Ex, który już kilka dobrych lat wstecz łączył muzykę z Etiopii z punkową estetyką i muzyką improwizowaną, między innymi zapraszając do wspólnych nagrań legendarnego saksofonistę Getatchewa Mekurya.


Afrykańskie wpływy tym razem okazały się motywem przewodnim i główną twórczą przestrzanią, w której poruszał się zespół. Poza dwoma wyjątkami muzycy wzięli na warsztat tradycyjne etiopskie tematy. Wraz z nimi do muzyki Large Unit przeniknęła też charakterystyczna pulsacja. Nie trzeba się więc obawiać, że radykalne improwizacje rozgniotą rytmiczna i melodyczną strukturę pieśni z Czarnego Lądu. Tym razem to muzyka z kraju Hajle Selasje podporządkowała sobie kierunek rozwoju wydarzeń na scenie. Nie znaczy to, że skandynawska część załogi pozostała bierna. Przecież nikt wcześniej nie próbował grać tych utworów z pomocą tak rozbudowanej machiny. Więc jeśli nawet Anbessa, Shellele czy Tezeta to melodie znane, w tym wykonaniu zyskują inną niż do tej pory moc i znacznie więcej barw w warstwie brzmieniowej. Niemal przez cały czas trwania płyty wiele się dzieje, ale liczba dźwięków jaką generują połączone siły wykonawcze pod wodzą Paala Nilssena-Love’a nie zalewa i nie przytłacza słuchacza. Wręcz przeciwnie - uskrzydla i porywa do tańca. Żeby nie było zbyt jednowymarowo - tu i ówdzie pojawiają się akcenty zaczerpnięte z muzyki południowoamerykańskiej oraz zmasowane freejazzowe improwizacje. Wszystko to wypełnia etniczny szkielet barwną, zaskakującą mozaiką. Szczegóły takie jak brzmienie akordeonu stanowią miłe niespodzianki, które możemy napotkać w pulsującym gąszczu.


Na pewno EthioBraz to najbardziej przystępna w odbiorze płyta nagrana przez Large Unit. Nie mam wątpliwości, że zadowoli zarówno fanów free, amatorów muzyki tradycyjnej jak i tych, którzy po prostu lubią od czasu do czasu pobujać się do rytmu.

70 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Post: Blog2_Post
bottom of page