top of page
  • RafaÅ‚ Zbrzeski

Pod jasnÄ… gwiazdÄ…

Zaktualizowano: 9 cze 2020

Ludzkość od zawsze lubiła spoglądać w niebo, a kosmiczne fascynacje przefiltrowane przez artystyczną wrażliwość przyniosły niejedno intygujące dzieło. W gwiazdy spojrzeli też muzycy warszawskiego kwartetu Light Star Guiding i nagrali płytę, od której niełatwo się oderwać.


Light Star Guiding - Light Star Guiding

/wydanie własne, 2020/


Album Light Star Guiding jest co prawda fonograficznym debiutem, jednak muzycy, którzy stoją za jego nagraniem mogą wylegitymować się niemałym doświadczeniem.


Najbogatszym CV dysponuje saksofonista Ray Dickaty, który na swoim koncie ma współpracę między innymi z zespołem Spiritualized oraz plejadą improwizatorów z różnych stron świata. Gitarzysta Mikołaj Poncyljusz od lat jest podporą grupy HoTS - intrygujących przedstawicieli nowoczesnego jazzu środka. Kontrabasista Staszek Czyżewski współtworzył, odnoszące niemałe sukcesy na polu piosenkowym, trio Domowe Melodie, zaś perkusista Dominik Mokrzewski to muzyk związany między innymi z Warsaw Improvisers Orchestra.


W przypadku albumu Light Star Guiding suma dotychczasowych doświadczeń instrumentalistów okazuje się punktem startowym przed wystrzeleniem muzyki w nową przestrzeń. Zawartość płyty nie ma bowiem przesadnie wiele wspólnego z dotychczasowymi dokonaniami członków grupy (chyba najwięcej wątków pokrywa się tu z rejonami badanymi przez Dickaty’ego). Analogie z podróżami kosmicznymi są za to jak najbardziej na miejscu. Jednymi z pierwszych skojarzeń, które pojawiają się w głowie podczas odsłuchu są ujazzowione impresje na kanwie space i post rocka. W kompozycjach dominuje eteryczny, transowy nastrój wzmacniany nawiązaniami do muzyki etnicznej (kapitalna partia wokalna Maniuchy Bikont w The Ancient, The New). W kilku momentach mantrowa struktura zostaje przełamana ocierającymi się o free jazz interwencjami saksofonisty. Ożywiają one poukładane harmonie, nie decydują jednak o charakterze całokształtu płyty.


Trudno w Light Star Guiding wskazać wyróżniających się członków formacji, bo kreacja tej dźwiękowej przestrzeni rozkłada się pomiędzy poszczególnych muzyków dość równomiernie. Owszem są momenty kiedy to Poncyljusz i Dickaty dominują, ale są i takie w których to sekcja rytmiczna nadaje ton poczynaniom kwartetu. Nie ma w tym jednak przepychanek, prób wyskoczenia przed resztę i zabłyśnięcia. Do czynienia mamy raczej z harmonijnym krążeniem energii wewnątrz zespołu. Kluczem do sukcesu okazała się zrównoważona współpraca.


Efekt końcowy broni się znakomicie - krążek, którego jednorazowe przesłuchanie na pewno nie wystarczy.

73 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Post: Blog2_Post
bottom of page