Płynny kształt roju
- Rafał Zbrzeski
- 3 sie 2020
- 2 minut(y) czytania
Hiszpańsko-polski kwintet, który odpowiada za nagranie albumu Flux to zaledwie jedna z odsłon działalności Agustiego Fernándeza pod szyldem Liquid. Formacja prowadzona przez hiszpańskiego pianistę w pierwotnej wersji występowała jako trio (z saksofonistą Albertem Cirerą i perkusistą Ramónem Pratsem), od czasu do czasu poszerzając skład o zaproszonych muzyków. Podczas koncertu, który został udokumentowany na Flux byli to trębacz Artur Majewski i grający na akustycznej gitarze basowej Rafał Mazur.

Liquid Quintet - Flux
/Fundacja Słuchaj, 2019/
Kto zna twórczość Fernándeza i towarzyszących mu instrumentalistów wie, ze należy spodziewać się muzyki osadzonej w konwencji swobodnej improwizacji, która na równi czerpie z tradycji free jazzu i „poważnej” awangardy. Tak też jest w istocie. Dźwięki, które zabrzmiały w październiku 2017 roku, podczas dwunastej odsłony warszawskiego festiwalu Ad Libitum, a następnie zostały wydane na płycie, stanowią kombinację naszkicowanej zawczasu formy i kolektywnej pracy improwizatorskiej. Oczywiście podczas odsłuchu niemożliwe jest określenie ile z tego co dociera do naszych uszu zostało ustalone wcześniej, a ile powstało spontanicznie. Wydaje się jednak, że lider (a może wszyscy muzycy wspólnie) stworzyli zaledwie zarys akcji i nastroju - reszta to owoce spontanicznej twórczości „tu i teraz”.
Source - utwór otwierający Flux - to wzajemnie przenikające się głosy, z pozoru niezorganizowane, a jednak układające się w przejmującą introdukcję do mających nastąpić wydarzeń. Rozwichrzone linie poszczególnych instrumentów przywodzą na myśl rój owadów - kłębowisko małych ciał tworzących jeden kierowany wspólną myślą (a może przeczuciem) organizm. Gdyby obserwować każdego owada z osobna, jego poczynania mogą zdawać się niedorzeczne, jednak w masie te same stworzenia stają się fascynujące, a bywają i groźne. Z dystansu łatwiej też docenić wewnętrzną organizację ich społeczności. W muzyce, którą prezentuje zespół prowadzony przez Fernándeza w istocie jest jakaś zbieżność z zachowaniem owadziego roju. Można w niej doszukać się mnóstwa mikroskopijnych składowych: przedęć, preparacji, uderzeń, właściwie każdego dźwięku, który jest możliwy do wydobycia z instrumentów metodami tradycyjnymi i za pomocą technik rozszerzonych. Każdy element z osobna pozbawiona jest głębszego znaczenia, jednak wspólnie potrafią przybierać rozmaite kształty, poruszać się w różnych kierunkach i anektować dowolną przestrzeń (także wyobrażoną), dostosowując się do niej kształtem i wielkością, a w razie konieczności stworzyć własną. Zadziwiająca jest owa amorficzość połączona z ogromnnym plastycznym potencjałem - jednocześnie definiująca całość i pozostawiająca ją bez konkretnego kształtu, wręcz niemożliwą do zidentyfikowania i słabo poddającą się próbom opisu.
A jednak jest coś, co spaja muzykę z Flux w całość. Im dłuższy czas upływa przy dźwiękach Liquid Quintet, tym bardziej chemia między członkami składu staje się wyczuwalna, a po wybrzmieniu ostatnich nut jest wręcz oczywista. Nie mam wątpliwości, że na festiwalowej scenie artystami kierowało porozumienie głębsze niż tylko świadoma intencja kolektywnej improwizacji.
► bandcamp
コメント