top of page
  • Rafał Zbrzeski

Nowe pląsy starych znajomych

Gdy dochodzi do spotkania dobrych znajomych można spodziewac się interesującego rozwoju wydarzeń. Tak jest i tym razem.


Calle Neumann / Ketil Gutvik / Ingebrigt Håker Flaten / Paal Nilssen-Love - New Dance

/PNL Records, 2021/


Na okładce albumu New Dance widnieją cztery nazwiska. Trzy z nich powinny być bardzo dobrze znane wszystkim, którzy śledzą wydarzenia ostatnich lat na skandynawskiej scenie muzyki free-improv. Gitarzysta Ketil Gutvik, basista Ingebrigt Håker Flaten i perkusista Paal Nilssen-Love należą do czołówki improwizatorów z północy Europy. Czwarta z muzyków, saksofonista Carl Magnus „Calle” Neumann, to postać nieco dziś zapomniana, jednak w latach 60., 70. i 80. XX wieku był jednym z czołowych twórców norweskiego jazzu. Po trwającej ponad dekadę przerwie od występów scenicznych, pod koniec lat 90. XX wieku współtworzył także legendarny, choć funkcjonujący niezbyt długo kolektyw The Quintet. To w szeregach tego zespołu po raz pierwszy spotkał „młodych gniewnych” - Ketila Gutvika i Paala Nilssena-Love. W pewnym sensie kwartet stanowi więc przedłużenie działalności The Quintet, choć Eivind Opsvik został zastąpiony przez Ingebrigta Håkera Flatena, a drugi z kontrabasistów oryginalnego składu - Bjørnar Andresen niestety zmarł w 2004 roku.


New Dance dokumentuje debiutancki koncert składu, który odbył się w lipcu 2020 roku w Victoria Nasjonal Jazzscene w Oslo. Artyści wystąpili z myślą o rozgrzewce przed studyjną rejestracją muzyki, jednak efekt okazał się na tyle dobry, że postanowili wydać płytę zawierającą zapis koncertu. W początkowych minutach albumu dominują brzmienia gitary akustycznej i nieco rzewne partie saksofonu. W grze Gutvika pobrzmiewają dokonania mistrzów jazzowego mainstreamu, choć gitarzysta wyraźnie bawi się z tradycją akustycznego gitarowego grania i filtruje ją przez osobiste sito muzycznej dekonstrukcji. W dużej mierze to właśnie jego gra nadaje charakter pierwszej na płycie kompozycji zatytułowanej Å så et Frø. Dalej następuje ponad półgodzinny utwór tytułowy, w którym po perkusyjnym popisie Nilssena-Love do akcji rusza cały zespół. Z gruntu freejazzowa, kolektywna improwizacja pełna jest gęsto tkanych fraz saksofonu i gitary elektrycznej, wirujących na tle poszarpanych linii basowych Ingebrigta Håkera Flatena i i bardzo szczegółowej, bogatej gry perkusisty. Gdzieś na wysokości ósmej minuty kontrabasista otrzymuje cała scenę dla siebie i stopniowo schodzi w dół z wolumenem. Gdy jest już blisko granicy słyszalności do gry powraca Gutvik, tym razem generując za pomocą swojego instrumentu szumy i sprzężenia, pojedyncze uderzenia dorzuca Nilssen-Love, a gdy dołącza Neumann muzyka wraca na rozgrzane freejazzowe tory, lecz nie na długo. Głośność muzyki po raz drugi wędruje w rejony ledwie słyszalnego szumu, z którego z wolna wydobywają się basowe pomruki. Gutvik ponownie sięga po instrument akustyczny, by wydobyć z niego coś co uznać by można za próbę imitacji odgłosów owadów a następnie kapiącej wody, choć zdaje się, że pomiędzy uderzenia w pudło rezonansowe gitary, a przejęcie (nomen omen) pałeczki przez Nilssena-Love z pojedynczymi oklaskami wkradła się także nieco zdezorientowana publiczność. Perkusista niemal do końca utworu prowadzi narrację, w czym ochoczo sekunduje mu gitarzysta, a na sam koniec dołącza także kontrabasista. Håker Flaten z wdziękiem przejmuje inicjatywę i przykuwającym uwagę solo wprowadza do kolejnego utworu noszącego tytuł Det er Kjærlighet. Od pewnego momentu w tle nieśmiało pobrzękuje gitara i dopiero w piątej minucie kompozycji, grający pełnym, jasnym i mocnym tonem Neumann wdaje się w dialog z kontrabasistą. Po chwili Paal Nilssen-Love rozpościera na drugim planie zagęszczające całość perkusyjne faktury. Freejazzowy tygiel kipi jednak tylko przez kilka minut, a utwór znajduje swój finał w wyciszonych tonach gitary akustycznej. Album kończy utwór o tytule Dett var Dett. Rwące się gitarowe akordy, nieco nerwowa, narowista gra sekcji rytmicznej i tnące powietrze frazy saksofonu - w ostatnich minutach muzycy uwolnili cała energię kumulowaną w trakcie występu, a kiedy już wybrzmiała improwizowana kanonada znaleźli jeszcze w sobie dość poczucia humoru, by przez chwilę żartobliwie podrażnić się ze sobą na scenie.


New Dance to przede wszystkim zapis spotkania niebywale kreatywnych muzycznych osobowości. Dawni członkowie The Quintet po upływie dwóch dekad z pewnością są nieco innymi muzykami niż w latach działalności zespołu, nadal jednak potrafią zawiązać współpracę której efekty zasługują na uznanie. W zespół znakomicie wkomponował się też Ingebrigt Håker Flaten. Nawet jeżeli zdarzają się na tej płycie momenty lekkiej niepewności, zagubienia co do kierunku, w którym podążać – po kilku sekundach znajduje się ktoś kto nadaje dźwiękom właściwy kurs. Zaznaczyć trzeba, że „właściwy” nie jest w tym przypadku tożsame z „przewidywalny”.


45 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Post: Blog2_Post
bottom of page