top of page
  • Rafał Zbrzeski

Siła dźwięku

Zaktualizowano: 27 paź 2020

W muzyce Reiholda Friedla, która wypełnia album Krafft z pozoru niewiele się dzieje. Przy pierwszym kontakcie może sprawiać wrażenie odpychającej i nieprzystępnej, a mimo to słucham jej z nerwami napiętymi niczym postronki, za każdym razem dając się zaskoczyć.


Reinhold Friedl, Pierre Roulliner, Ensemble 2e2m & zeitkratzer - Krafft

/zeitkratzer, 2020/


Album Krafft to reprezentant tego rodzaju muzycznej twórczości, która z odbiorcą obchodzi się w sposób bezpardonowy. Orkiestrowy utwór Reinholda Friedla nie zachęca do słuchania, on do niego zmusza i to bez zbędnych ceregieli. Muzyka Friedla z gruntu pozbawiona jest elementów, które mogłyby ułatwiać odbiór - brak w niej melodii i zapamiętywalnych motywów. Rdzeniem i sensem kompozycji jest dźwięk w czystej, surowej i odartej z ozdobników postaci.


Pod kierownictwem Pierre’a Roullinera siły połączyły dwa zespoły specjalizujące się w wykonawstwie muzyki współczesnej - niemiecki zeitkratzer (z kompozytorem utworu w składzie) i francuski Ensemble 2e2m. Blisko dwudziestu instrumentalistów, przez nieco ponad pół godziny, zalewa słuchacza utrzymanymi w regularnych odstępach falami dźwięków. Kolejne pływy początkowo niewiele miedzy sobą się różnią. Raz za razem odbiorcę atakuje zbita masa nut wydobywanym z najrozmaitszych instrumentów - od perkusji poprzez fortepian, aż po różne rodzaje instrumentów strunowych i dętych.


Brak udogodnień w postaci łatwo przyswajalnych, komunikatywnych elementów, kieruje uwagę słuchacza na fakturę materii dźwiękowej. To właśnie w tej sferze rozgrywa się główna akcja utworu. Faktura jest tu niczym żywa, pulsująca tkanka - z pozoru przez cały czas trwania niemalże identyczna. Gdy się przysłuchać, zachodzą w niej zmiany. Zazwyczaj bardzo niewielkie, jednak na przestrzeni całego utworu zauważalne, choć może bardziej właściwym określeniem byłoby „wyczuwalne”. Wymusza to nieustanną czujność i wytężenie uwagi. Wraz z upływem czasu, powoduje też niepostrzeżenie coraz większe zaangażowanie w odbiór, do tego stopnia, że finał utworu jest zupełnym zaskoczeniem.


Obcowanie z Krafft nie daje przyjemności ze słuchania muzyki w potocznym rozumieniu. Dostarcza natomiast ogromu satysfakcji ze zmierzenia się z ową potężną dźwiękową konstrukcją. Doświadczenie na miarę katharsis.




46 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Post: Blog2_Post
bottom of page